Władysław SyrokomlaGawędyGawęda o bocianie
I
1Wiatr chłodno westchnął i mgłami kręci,
Zima już blisko, ej blisko!
Bocian poważny stróż sianożęci,
Rozpuszcza skrzydła, tumany męci,
5I z wolna płynie na rżysko —
Siadł, zaklekotał, zwiesił dziób duży
I zamknął poważnie oko.
Snadź syn litewski marzy głęboko
O swéj zamorskiéj podróży.
II
10«Miłoż to lecieć w auzońską stronę
[1],
Miło cóś widzieć i wiédzieć,
A rozważając trudy minione,
Plądrować Nilu brzegi zielone,
Na piramidzie posiedzieć. —
15— Lecz ach! wiadomo jednemu Bogu,
Czy ujdę śmierci lub klęski?
— Czy wrócę jeszcze w kraj nadniemeński,
Siędęż na kupie murogu
[2]?»
III
«O błonie Litwy! cudneż to błonie!
20Tu wszystko szczęściem rozmarzy,
Słonko ciepluchne, sianożęć wionie,
Dziatwa klekoce, a tam na stronie
Słychać brząkanie kosarzy.
Słodkoż tu było — Bóg wié co daléj,
25Czy wracać będzie już po co?
Może dąb z gniazdem zamieć obali,
Lub kry wiosenne zgruchocą?!»
IV
«Lepiej by swemi czuwać oczyma,
W miejscu, gdzie szczęścia tak wiele,
30Lecz piersi czują, że idzie zima,
Na żółtéj łące już żeru nié ma,
Za chwilę śnieg ją zaściele!»
I ptak — opiekun błoni ojczystéj
Wyprężył dziób swój czerwony,
35Podbiegł — rozwinął lot zamaszysty…
Uleciał w auzońskie strony.