Jan KochanowskiPieśni, Księgi pierwszePieśń XII[1]
1Muszę wyznać, bo sie już nie masz na co chować:
Nigdy bych był nie wierzył, bych tak miał żałować,
Tego zwłaszcza, co nigdy mym własnym nie było;
Po prawdzie mi nieprawie
[2] źle serce tuszyło
[3].
5Aleciem barzo nagle wypadł z tej nadzieje,
A mojej sie przygodzie nieprzyjaciel śmieje.
Kto drugi ma bez prace, o co snadź
[4] dbał mało,
A mnie za me staranie złe szczęście
[5] potkało.
Samem swą własną ręką tę winnicę
[6] grodził,
10Aby jej był ani źwierz, ani zły ptak szkodził;
Polewałem, żeby jej słońce nie suszyło,
Nakrywałem, żeby jej zimno nie mroziło.
A kiedy mię nalepsze miały potkać gody
[7],
Nie wiem, co za zły człowiek oberwał jagody.
15I używa z rozkoszą, czego dostał snadnie
[8],
A mnie, patrząc, jeno sie serce nie
[9] rozpadnie.
Bodajże nie przechował
[10]; a bodaj poleżał!
Nie wiem, jako mię do gron tak pięknych ubieżał.
Ja sobie tak dobrych lat doczekać nie tuszę;
20Podobno jako niedźwiedź łapę lizać muszę.