Jacek PodsiadłoWychwyt GrahamaMelzak. Piegowata piękność
1Oktogon ceglanej, zabytkowej wieży mierzy w niebo jak rakieta gotowa do startu — — —
Stoję w oknie pustego internatu szkolnego obok płonącej słabo świeczki.
Łukiem szosy w dole z rzadka przejeżdża auto o dwojgu płonących oczu — — —
I dwaj rowerzyści bez świateł wypadają zza zakrętu, ogumione widma.
5Magda śpi zawinięta w siebie na jednym z trzech żelaznych łóżek — — —
Wśród posterów gwiazd popu i pocztówek z biblijnymi cytatami zostawionych
na ścianach przez dziewczyny, które wyjechały na wakacje.
Robert Gawliński o spojrzeniu eunucha obok zadumanego Ojca Kolbe, soft-erotyczne
fotosy i Donald Sutherland jako Jezus — — —
10Przez szum drzew i terkot cykad przebijają ryki miejscowej żulerni.
Gdzie się podziały hamernie, warsztaty gwoździarzy, dom akcyźnika i nędzne chaty budników? — — —
Tylko gwiazdy, które są na niebie, pozostały tam, gdzie były wtedy.
Idąc do toalety, wyobrażam sobie harmonijny harmider panujący zwykle na tym
ogromnym piętrze — — —
A potem kochamy się przy świetle latarki aż wyczerpią się baterie.
15A potem ona śpi i kiedy leży tak z dłońmi na brzuchu podobna do umarłej — — —
Znów nie mogę przegnać myśli o tym, że niedługo to ciało zgnije w ziemi.
W gwiezdnym projekcie czasu nasze niestałe istnienia nie znaczą być może nic — — —
Wolę jednak wierzyć w miejsca w pierwszych ławkach wykopane dla nas.