Jacek PodsiadłoWychwyt GrahamaMłyny Boże
1Dzwonią na „Anioł Pański”. Daremnie księżulo
szarpie się ze sznurem, nikt nie odrywa rąk
od warsztatu. By nadać sens nucie spiżu,
odmawiam pod nosem triadę wbitą do głowy w dzieciństwie.
5Antyczne zdrowaśki. magiczne „słowo — ciałem”.
Tykanie budzika daje rytmiczną podstawę.
Spacery z Dawidem mają swój ryt i własne ikony,
kolejno „Kamyki”, „Pies duży”, „Pan na krzyżu”, „Ding-dongi”.
Ding-dongi są trzy, lecz żaden, pukam się nagle w czoło,
10nie ma sznura. Pewnie je uruchamia pstryczek-elektryczek
lub prosty komputer z timerem. Unowocześniona wersja
modlitewnego młynka. Dobrze, ale co z magią?
Przecież puszczają miliardy wewnętrznych spawów materii,
gdy Oświecony wypowiada słowo, które powoli
15nabiera kształtów, wypełnia się, ucieleśnia.
Czy stworzą święty skaner niesiony mocą tysięcy
gigabajtów, który zrobi to za nas, wystarczy klęknąć i kliknąć
„Enter”? Boże, stój z Mieczem u tego wejścia.