1Wysyłam posłańców z nożami kuchennymi
z nożyczkami zaostrzonymi na szorstkościach
by rozpocząć walkę o przewodnictwo, uranio
Rywalizujmy, która z nas bardziej zdeformowana
5Urządźmy sobie konkurs piękności pośmiertnej
Wystąpmy w najokrutniejszych kreacjach
Wszystkie melodie już ograne, nie zdarzy się nic
Mordami przeżuwamy ciągle tę samą strawę
Przeżuwamy się nawzajem, zmuszone słuchamy
10Jesteś obok mnie z tą kulą i cyrklem niestępionym
urania niby włada, niby nim odmierza proporcje
tych ciał idealnych i zdolnych do wysiłku
Nienawidziłam cię od pierwszego dźwięku
od pierwszego wejrzenia
15Te ramiona niby smukłe, a jednak masywne
Zbieraj teraz posiłki, swe armie niszczące
Twój głos ściszony, zmuszę cię do milczenia
Kontenery będą cię wywozić, kontenery
w interpunkcji drobnej będziesz wywożona
20Góra plastiku po powierzchniach malowana
dlatego nie ma tych żył mineralnych w środku
tych krystalicznych pęknięć w środku litej
z której jąkające się mojżesze mogłyby wskrzesić
studnie i fontanny znakomite, rozłożyste
25Teraz pozwól, że będę cię okładać słowem
rytym w tych samych miejscach, co kiedyś
Kiedyś w te miejsca uderzała urania w uranię