Bianka RolandoBiała książka PiekłoPieśń szósta. Bramy Piekieł
1
Puk, puk, otwórzcie, zmokłej bogini łez i moczeń nocnych
Stoi przy bramie, kołacze, oczekując waszej gościny na noc
Tu się rozpoznaję, przy wejściu i domofon z moim imieniem
Podzielone bramy na nieskończoną liczbę segmentów
5ciągle dzielą się wewnętrznie, ciskają, miażdżąc się w granicach
Nadproża potężne, wielkie filary dźwigające ciężar spotęgowany
Obrazy i historie niby tu widnieją, ale się kamuflują nawzajem
przez spróchniałe zęby cedzone, przez zgryzy zatrzaśnięte
Nowe rysunki na odrzwiach wyrzeźbione dłutem zębatym
10Skryte pod deskami świata zwłoki czynów przerażających
Znaki dziwne rozpoznaję, w woskowym świetle ich pląs
Polichromie zdrapane wiatrami dalekimi i kształty miękkie
W rozglifieniu łuku wieńczącego drzwi napisy po aramejsku
Charakter pisma wskazuje na autora przycupniętego
15On chciałby zachować anonimowość, raczej się nie ujawnia
Pewnie jakiś dawny mistrz je kuł, bramy piekieł w ogniu
Są na nich zakazane kwiaty, których nazwy są ominięte
we wszystkich językach dawnych i przyszłych, i zaginionych
W przyczółce lampka z napisem wolne, możesz wejść
20poprawić przed lustrami w sraczu wypadające włosy
Ślepymi maswerkami ozdobione, czołgankami upiększają
przy klamkach licznych na wszelkich wysokościach
podkreślają stylistykę podążającą w doły i w przepaście
Te modne tendencje w architekturze są osobliwie ciekawe
25Zapachy obłędu mego, szaleństwa, tu rozpoznaję się na szczęście
Wśród musujących kształtów dostrzegam trzy postaci wokół
Obgryzam palce do krwi i dotykam tych figur mellitowych
Dwie stojące z otwartymi ramionami, jedno zwierzę zbite
Wszystkie spojrzały na mnie, uśmiechając się przeciągle
30Zauważyły moją obecność dotąd tutaj niedostrzeganą
Wtedy poczułam histerię olbrzymią i lęk odsłonięty
Uderzyła mnie fala zła niewypowiadanego w czoło
Rzuciłam się do ucieczki, tłumiąc swój zgubiony oddech
lecz ma ręka spoczywała już na klamce, która odskoczyła
35a brama była taka piękna, karmelizowana z tłuszczem
Ot, te sztuczki opierające się na skrzypliwych zawiasach
one wiodą nas na zatracenie w głębiny najstraszniejsze
Nie witajmy się zatem w progu
sata-musie, czy jak ci tam było kiedyś na imię