Co czytałem umarłymWładysław SzlengelDwaj panowie na śniegu
1Pada śnieg, gęsty, zły, przenikliwy,
białą wełną obszywa mi kołnierz,
stoimy razem na pustej ulicy
Żyd przy robocie i — żołnierz…
5
ZimaTy nie masz domu — ja nie mam domu,
czas głazem na życiach nam legł,
tyle nas dzieli, że strach pomyśleć,
a teraz łączy nas śnieg…
WojnaJa się przez ciebie nie ruszę kroku,
10lecz ty także nie masz sposobu,
kto z nas właściwie kogo tu trzyma?…
— chyba ktoś trzeci nas obu…
Masz piękny mundur — piękny, przyznaję,
skąd bym śmiał z tobą się zmierzyć,
15cóż z tego, kiedy śnieg nie odróżnia
Żydów od pięknych żołnierzy…
Śnieg pada równo, na mnie, na ciebie…
taki w nim biały spokój,
patrzymy razem przez białą zasłonę
20na światło dalekie w mroku.
Spójrz, co ja robię? Spójrz, co ty robisz?
na co potrzebne to komu?
Słuchaj, człowieku… śnieg pada tak długo,
rozejdźmy się… chodźmy do domu.