1Z Hożej i Wspólnej, i Marszałkowskiej
jechały wozy… wozy żydowskie…
meble, stoły i stołki,
walizeczki, tobołki,
5kufry, skrzynki i bety,
garnitury, portrety,
pościel, garnki, dywany
i draperie ze ściany.
Wiśniak
[2], słoje, słoiki,
10szklanki, plater
[3], czajniki,
książki, cacka
[4] i wszystko
jedzie z Hożej na Śliską.
W palcie wódki butelka
i kawałek serdelka.
15Na wozach, rikszach
[5] i furach
jedzie zgraja ponura…
A ze Śliskiej na Niską
znów jechało to wszystko.
Meble, stoły i stołki,
20walizeczki, tobołki.
Pościel, garnki — psze panów,
ale już bez dywanów.
Po platerach ni znaku
i już nie ma wiśniaków,
25garniturów ni betów,
i słoików, portretów.
Już zostały na Śliskiej
drobnosteczki te wszystkie,
w palcie wódki butelka
30i kawałek serdelka.
Na wozach, rikszach i furach
jedzie zgraja ponura.
Opuścili znów Niską
i do bloków szło wszystko.
35Nie ma mebli i stołków,
garnków oraz tobołków.
Zaginęły czajniki,
książki, bety, słoiki.
Poszły gdzieś do cholery
40garnitury, platery.
Razem w rikszę tak wal to…
Jest walizka i palto,
jest herbaty butelka,
jest ogryzek karmelka.
45Na piechotę, bez fury
idzie orszak ponury…
Potem z bloków na Ostrowską
jedzie drogą żydowską
Biedabez tobołów, tobołków
50i bez mebli czy stołków,
bez dywanów, czajników,
bez platerów, słoików,
w ręce z jedną walizką
ciepły szalik… to wszystko,
55jeszcze wody butelka
i chlebaczek na szelkach,
depcząc rzeczy — stadami
nocą szli ulicami.
A z Ostrowskiej do bloku
60szli w dzień chmurny o zmroku —
walizeczka i chlebak,
więcej teraz nie trzeba —
— równo… równo piątkami
marszem szli ulicami.
65Noce chłodne, dni krótsze,
jutro… może pojutrze…
na gwizd, krzyk albo rozkaz
znowu droga żydowska…
ręce wolne i tylko
70woda — z mocną pastylką
[6]…
Od Umszlagu
[7] wzdłuż miasta,
hen, aż do Marszałkowskiej,
w pustych domach narasta
życie, życie żydowskie.
75W porzuconych mieszkaniach
narzucone tobołki,
garnitury i kołdry,
i talerze, i stołki,
tlą się jeszcze ogniska,
80leżą łyżki bezczynne,
tam rzucone w pośpiechu
fotografie rodzinne…
Książka jeszcze otwarta,
list z półzdaniem… „Niedobra”,
85szklanka wciąż nie dopita
oraz karty z pół robra
[8].
Wiatr przez okno porusza
rękaw zimnej koszuli,
leży kołdra wgnieciona,
90jakby ktoś się w nią wtulił,
leżą rzeczy bezpańskie,
stoi martwe mieszkanie,
aż pokoje zaludnią
95Zamkną okna otwarte,
zaczną życie beztroskie
i zaścielą te łóżka
i te kołdry żydowskie,
i koszulę upiorą,
100książki włożą do półki,
szklankę kawy wyleją,
robra skończą do spółki.
Tylko w jakimś wagonie
pozostanie to tylko:
105Nie dopita butelka
z jakąś mocną pastylką…
PodróżA w noc grozy, co przyjdzie
po dniach kul oraz mieczy,
wyjdą z kufrów i domów
110wszystkie żydowskie rzeczy.
I wybiegną oknami,
będą szły ulicami,
aż się zejdą na szosach
nad czarnymi szynami.
115Wszystkie stoły i stołki,
i walizki, tobołki,
garnitury, słoiki,
i platery, czajniki,
i odejdą, i zginą,
120nikt nie zgadnie, co znaczy,
że tak rzeczy odeszły,
i nikt ich nie zobaczy.