- Kradzież: 1
- Polak: 1
- Śpiew: 1
- Wojna: 1
- Żołnierz: 1
- Żyd: 1
Co czytałem umarłymWładysław SzlengelKlucz u stróża
1
pijany panie bladolicy,
pijany panie jasnowłosy,
z którym się sprzęgły moje losy.
5Urwałeś łeb żydowskiej hydrze
i życie rozwija się jak róża.
Jak ci się chodzi w mojej wydrze,
panie od drzwiczek — klucz u stróża.
Ja jeszcze żyję — jeszcze dla mnie
10jest życie jutro lub pojutrze —
a ty w
rein arische paradizie[1] —
jak ci się chodzi w moim futrze?
Znamy się dawno panie Wiśniewski,
cóż… życie nie było dla mnie
large[2],
15łączą nas sentymentalne łezki
i bardzo długi wspólny marsz,
znamy się wiele lat sprzed wojny,
z jednego przecież my podwórza —
za bramę napiwek brałeś hojny
20i strzegłeś drzwiczek — klucz u stróża.
5 złotych przekreślało rasę,
znosiłeś mi do pieca deski
za mą zasadę:
leben lassen[3] —
bardzoś mnie lubiał
[4] — panie Wiśniewski.
25A w grudniu, zanim pierwszy mrozik
zimowy swój manifest dał
trzepałeś z naftaliny futro
Szlengla poety — chociaż żyda.
I kiedy ja słuchałem wiatru,
30tłomacząc
[5] wierszem jego żale,
lub gdy pisałem dla teatru,
że życie nie jest smutne wcale,
kiedy fantazję moją wschodnią
kładłem w północną twoją głowę,
35aby ci życiu szarość odjąć,
by było troszkę kolorowe,
gdy ci z odwiecznych mych wędrówek
bajki znosiłem o podwórzach,
pan, o kochany mój Wiśniewski,
40drzwi pilnowałeś: klucz u stróża.
WojnaA potem krzyk wystrzelił w niebo,
a z nieba w ziemię groza spadła,
w bomb i granatów tańcowaniu
wyła, jak suka, śmierć zajadła,
45i ja ci byłem towarzyszem
przed wspólną drogą złą i smutną.
Spotkałem ciebie, mój Wiśniewski,
w marszu na front, odcinek Kutno.
50za świt bezchmurny i niebieski,
za naszą ziemię — ramię w ramię
szliśmy poeta i — Wiśniewski.
„Ty” mi mówiłeś — i ja tobie,
z wspólnej manaszki
[6] żarłem kaszę,
55śpiewałem z tobą „Rozmarynie”,
polskie piosenki… moje… nasze…
Noc nas chłostała pod wspólnym kocem,
trud w nas wyżłabiał znamię krwawe,
szeptałeś do mnie w czarne noce —
60o, towarzyszu, „za Warszawę!”…
Szrapnel przerwał nam nadzieje
i kres wędrówki już dobiegał…
spod Kutna wracaliśmy lasem
ja i Wiśniewski — mój kolega…
65U stóp Warszawy pohańbionej,
sentymentalne roniąc łezki,
żegnaliśmy się: serwus Władek —
— serwus, trzymajmy się, Wiśniewski —
I zapomniałeś, że nas obu
70jednako szarpie wiatr i burza
i nowym panom czyścisz buty
i znów przy drzwiczkach: klucz u stróża.
widok, którego mi nie wydrzesz:
75pijana gęba, tak szczęśliwa,
że się kolebie w mojej wydrze.
Wygrałeś wojnę, mój Wiśniewski,
nawet nie myślisz już o jutrze —
jak ci się chodzi — wlany chamie,
80w lekko zdobytym moim futrze?
To jasne, że mnie musisz wydać,
to jasne, że cię niepokoję —
nas obu nie ogrzeje przecież
to jedno futro — zresztą… MOJE…
85Przegrałem z tobą, mój Wiśniewski,
nie ma na kogo się oburzać —
tak bywa, kiedy się zostawia
do swej przyszłości… klucz u stróża…