Tadeusz Boy-ŻeleńskiPiosenki „Zielonego Balonika”Głos dziadkowy o restauracji kościoła parafialnego w… Poręcinie[1]
1
Niekze se spocznie na kwilę dziadzina,
Toli wędruje jaze z Poręcina,
A razem z dziadkiem beło mnogo luda
Uźreć te cuda —
5Chodziły wieści po najdalsze strony,
Że w onem mieńscu straśne farmazony
Ozgościły się w djabelskiej kompanii
W księżej plebanii.
Mówiom, że jakiś, Boże odpuść, malarz,
10Co na piechotę tam po prośbie zalazł,
Teraz se żyje niby brat ze bratem
Z Księdzem Prałatem!
Cała plebania wysługuje mu sie,
Na poświęcanym jada se obrusie,
15Miódmałmazyję znoszą temu lichu
W świentym kielichu.
Zakradło się to na probostwo chyłkiem,
Na mróz świciło na pół gołym tyłkiem,
Teraz se każe najcieńsze atłasy
20Szyć na portasy.
Sypia se co noc w jegomości łóżku,
Księżą kucharkę głaska se po brzuszku,
Sam mu co rano, Święci wiekuiści,
Ksiądz buty czyści!
25Ale największe to zgorszenie czyni,
Że nie przepuścił i pańskiej świątyni
I kościół, co się cudami rozsławił,
Straśnie splugawił.
Kędy janioły wprzód zdobiły ścianę,
30Teraz kapłony wiszą podskubane,
A tam gdzie beły świente męczenniczki,
Tłuste jendyczki.
W ołtarzu widny Boga Ojca profil:
Brodę ma ryżą niby nasz Teofil;
35Za złego łotra wisi w Męce Boskiej
Potem z Krakowa zjeżdża konwisyja,
Napycha brzuchy, aż im się odbija,
I prawią Księdzu różne dziwne baśnie,
40Pokiel nie zaśnie.
W bidnego Księdza konwisyja wpiera,
Że to najnowszy styl Ojca Drobnera,
Co w Rzymie zdobił (taka jucha chytra)
Świętego Pitra!
45
Lecz już się skończy ta obraza boża,
Bo dziadek pondzie aż do konsystorza,
I gwałt podniesie taki, że biskupa
Ozboli głowa…