Edward PasewiczDolna WildaFestiwal teatrów kukiełkowych
11
Malutkie postacie pod Multikinem
kołyszą się przy barierkach i nagle wybuchają,
confetti spada, a każdy płatek papieru ma krople krwi.
5Klaszczę i opadam na krzesło, by po chwili
znów się zerwać. Stoję przy oknie, chwieję się
jak pijaczek nad brzegiem basenu, ach woda,
ta najczarniejsza z metafor, znowu zwierzęco
wypuszcza macki i otula goryczą, trudno
10zmartwychwstać, to zdarza się bohaterom
wodewilów, kiedy z morskiej toni całych
i zdrowych wypluwa ich wieloryb.
2
Mój mały Mefisto, własne odbicie
15w połyskliwej resztce kawy, szepcze i,
choć nie rozumiem języka, wiem, że nim
włada doskonale. W świecie odbić
tylko takie przypuszczenie jest właściwe.
Choć momentami, kiedy dłoń mi drży,
20ta twarz wygląda jak pogodowe fronty.
Masy powietrza pędzą przed siebie
i nie obchodzi ich małe przedstawienie
dziewczynek z sąsiedniego bloku. Masy
powietrza mają za nic historię foki
25i jej fiolki, i bezradność z jaką patrzymy
na schody, przewidując słusznie, że,
gdy stoczymy się lub nas zepchną, jakaś
kość w małym światku nie wytrzyma.
Lecz na razie potrafię utrzymać filiżankę,
30obracam ją i przyglądam się jak
odmienia mi perspektywę. I wiem, że
w końcu ktoś wypowie to zdanie:
„jesteś w szklanej kuli i patrzę na ciebie,
przewidując przyszłość z twoich
35ruchów gdy leżysz na starym tapczanie”,
czy przejdzie mi wtedy przez myśl,
że wszystko zależy ode mnie?
3
W oknie odbija się cień, ale on sam
40jest cieniem wyciętym z kartonu.
Gdyby się uprzeć, karton to cień drzewa.
Pomiędzy światłem i jego brakiem
można krążyć bez końca. Z chłamu
chwil rejestrowanych bez ustanku,
45zostaje osad, ochra, doskonała do barwienia.
Barwa jakoś scala te wszystkie obrazki,
bierze je pod skrzydła jak kwoka pisklęta
i chociaż pijane to wszystko i niedorobione,
to jednak ten potok jest własny i gdy
50wiotczeją mięśnie, to on właśnie spycha
nas delikatnie w głąb oceanu.
4
Największy holograf na świecie,
pomiędzy kośćmi twojej czaszki, gdy leżysz
55w bezkształtnej pościeli, wyświetla
reportaż z Festiwalu Teatrów Kukiełkowych,
jesteś tam wielorybem i wodą jednocześnie;
panem księgowym z papierosem za uchem,
panią menadżer ze złotym łańcuszkiem,
60który wprawia cię w trans, gdy kiwa się na
jej szyi. Masz trochę czasu, nim spektakl
nabierze rozpędu, możesz pozwolić,
by przyklejona do szyby twarz zostawiła
karykaturalne odbicie. Nie chcesz noży
65na scenie, zastąpi je grad. Kukiełki
mrą, mrucząc swoje kwestie i migoczą
przez chwilę. Widzowie patrzą uniesieni,
świecą ich oczy i drgają wargi.
Później gdy sam gaśniesz, oni gasną z tobą.
70Towarzysze podróży
bez zgody na odwrót.