Edward PasewiczDolna WildaNaśladownictwo
1Wysuszeni, nadzy i wątpiący, tacy
są nasi lokatorzy. Fen ich drażni i wątpią w Boga,
patrząc na wzgórza i płacząc na Cytadeli,
w dzień zaduszny wspominając angielskich lotników.
5Czy chce się nam wymieniać wszystkie te zmarłe
nazwiska?
No i ich lustra, nie zapominajmy
o pieśniach powleczonego rtęcią szkła,
o tygrysie pod powieką, który się wyzwoli,
10wyzwoli, gdy będziemy dużo czytać.
(Tak co dzień rano widzę ich w koszulach,
słyszę te szepty, później głośne śmiechy).
Moja muzyka jest muzyką ciała,
gdy chcę wydobyć dźwięk, to stukam
15płaską dłonią o rozgrzany kamień,
dźwięk jest jak postać ledwo co widziana,
powidok czegoś, co się utkało w umyśle,
a umysł jest tkaniną, która nie ma granic,
bo gdzie granice tego, co tka się bez przerwy?
20Ale czy oni mają muzykę? Chłopiec,
co wąskie stopy natarł olejkiem do opalania,
jego kochanek, który już śpi od południa,
i przyjaciele i znajomi palący się w słońcu,
Ci przyjechali z Treviru, tamten z Akki,
25wiem, że widzieli Krzyż Południa i zazdroszczę
chłosty w ciemnym pokoju na Via Nuova,
tych opowieści słucham drugi tydzień,
a jednak nie mogę usłyszeć muzyki.
Może to zresztą tak być musi,
30stoję z patykiem w dłoni skrępowany,
bielszy niż mur, o który się opieram,
słyszę, że chłopiec czyta, patrzę tylko,
wiem, że o nic go nie spytam.