Edward PasewiczDolna WildaMahler forever
1O Röschen roth
[1]! Tak mistrzowie
posługują się cytatem. Stoję na
progu i myślę jak dźwięk
przenika twoje ciało. Czy jest
5jak niebieskawe płomyki gazu?
Jak ta pianka na wodzie,
gdy pod ciśnieniem wypływa
z kranu? Boję się myśleć o mgle
wśród żerdzi, na których
10opierają się krzaki pomidorów;
czy dźwięk jest jak ona, czy może jak
te krzaki — odnogi w różne strony
niesymetryczne łodygi i liście?
Czy mógłbym dźwięk przełożyć
15na dotyk? Rankiem to dobre pytanie,
gdy stożkowate dachy poniemieckich
domków zaczynają się rozjaśniać.
Ulica jest jeszcze zamroczona,
ale przecież jest nisko, nisko, tak,
20że nie słyszy mojego pytania.
Czy to nie głupio uklęknąć i brukowi
szeptać do kamiennego ucha?
Czy to nie głupio tak straszyć
Biegańską,
25która podgląda ze swojego okna?
Ona już biegnie tutaj i poły szlafroka
furkoczą jak flagi. O ten dźwięk nocą
chodziło, w zamierającym akordzie;
na jego tle
30ostatnie w perkusji taneczne akcenty.