Edward PasewiczDolna WildaPorno
1Wieczór. Na ławce ostatniego
papierosa dopala się szybko.
Jakiś skate śmiga po placu.
Wygina ciało a popiół opada
5na trawę. Seks z tą „ciszą”
jest zupełnie niemożliwy.
I ja także jestem niemożliwy.
Nerwowo biorę ostatniego
macha i otumaniony ciszą
10przenoszę się szybko
na drugą ławkę. Skate opada
na zimną glazurę placu,
jakby był panem placu.
Wydaje się niemożliwy
15ten ruch, gdy lekko opada.
Kiedy tu byłem ostatniego
razu, nie robił tego tak szybko.
Tak czy inaczej jest ciszą,
która jest irytująca, ciszą
20pochłaniającą przestrzeń placu,
jak pustynia, tajemniczo i szybko.
Choć nie jest niemożliwy
scenariusz, w którym do ostatniego
znikają domy wokół, opada
25kurtyna, właśnie tak, opada
powoli obciążona ciszą
i spojrzeniami widzów, ostatniego
widza. Tymczasem na placu
następny piruet, niemożliwy
30do powtórzenia. Wykonany szybko
wabi jak porno, by szybko
go utrwalić. Lecz jego ciało opada,
jest w tym ten niemożliwy
rys, szczelina wypełniona ciszą,
35tak, że zamieramy na tym placu,
oglądając pierwszy raz coś ostatniego.
Szybko się męczy, opada z sił,
i leży na placu jak niemożliwy teraz śnieg.
Do ostatniego ścięgna wypełniony ciszą.