- Ojczyzna: 1
- Przemijanie: 1
- Śmiech: 1 2
- Święto: 1
- Uczta: 1
Tadeusz Boy-ŻeleńskiSłówka (zbiór)Krakowski jubileusz
1
ŚmiechNie wiem, który to nasz przodek,
W przydługi ponoś
[1] karnawał,
Gdy wyczerpał wszelki środek,
Skąd wziąć jaki świeży kawał,
5
Wraz, po formy dążąc nowe,
Chwycił kpiarstwa kaduceusz,
Skrobnął się nim mocno w głowę
I wymyślił — jubileusz.
Przyjęła się ta zabawa,
10Jako że w niej leży sposób,
Co każdemu daje prawa
Kpić z najszanowniejszych osób;
(Niech go jasny piorun trzaśnie!)
15I zdarzyć się może przecie
Że tradycja ta wygaśnie,
Podam tu więc przepis cały,
By wszedł do krakowskich kronik,
Na ten jubel tak wspaniały,
20Jak «rękawka» lub «lajkonik».
Bierze się do tego celu
Tęgiego, starego pryka;
Sadza się go na fotelu
I siarczyście go się tyka.
25
Odmiany wszak prawa znacie,
Trudności nie będzie zatem;
Więc: jubilat, jubilacie,
Jubilata, z jubilatem…
ŚmiechPubliczności zastęp liczny
30Hurmem obsiada galerią,
A cały ten obchód śliczny
Sam pacjent bierze na serio.
Wstaje rzędem człek niektóry,
Kogo tam zaswędzi ozór,
35I wygłasza srogie bzdury,
W uroczysty dmąc je pozór.
Brzmi powaga w każdem słowie,
Choć od śmiechu drgają rzęsy:
O, bo myśmy tu w Krakowie
40Wszystko straszne
sans rire pince'y[2].
Reszta słucha, oczy mruży,
Kpiąc po trosze sobie z pryka
I z tego, który bajdurzy,
I z tego, który to łyka.
45«Z uwielbienia pełnym łonem
Stawam tu, czcigodny panie,
Z sercem… te… tak przepełnionem…
Że mi ledwo tchu już stanie.
Twe zasługi są tak duże,
50Żeby trzeba, jakem szczery,
Ryć… te… spiżem… na marmurze…
(Po cichu: cztery litery).
Twoje słowa mądre, wieszcze,
Żyć w narodzie będą święcie,
55I prawnuki nasze jeszcze,
Mieć je będą… (cicho: w pięcie).
Więc, gdy zasług jubilata
Żaden czasu grom nie zetrze,
Niech nam jeszcze długie lata…
60(Po cichu: psuje powietrze…)»
Coś tam jeszcze mówca bąka,
Orkiestra kropi fanfarę,
A jubilat głośno siąka,
Łez rozkoszy roniąc parę.
65
Magnificus się podnosi:
(Przypadkowo ginekolog)
I znów z innej beczki głosi
Lapidarny swój nekrolog.
70Ale skupia w treść ogólną:
«Panie… ten… ojczyzna nasza…
Jest nam wszystkim… matką wspólną…
Ona poi nas swym mlekiem
I karmi niby dziecinę,
75Zanim stanie się człowiekiem…
Przez swą… panie… pępowinę…
Znak to niskiej, podłej duszy
Narodowym to występkiem,
Gdy kto związki — panie — skruszy
80Z tym matczynym… panie… pępkiem…
I choć wrogie siły czasem
Sznur pępkowy… panie… przedrą…
(Cóż u diabła z tym kutasem!
Jak powiada stary Fredro…)»
85
Jeden gada, drugi gada,
«…Praca żmudna, ciężka, szczera…
(Sam jubilat odpowiada.)
I tak dalej, i tak dalej,
90Coraz cieplej, coraz parniej,
W końcu obiad w dużej sali,
Barszczyk, łosoś, comber sarni,
Znów podają «jubilata»
W różnych sosach na patelni,
95Znów się każdy głąb z nim brata,
Kpiąc zeń coraz to bezczelniej,
Aż wreszcie, dobrze gdzieś rano,
Gdy wyssą wszystkie likwory,
I każdy pałę zawianą,
100A brzuch ma od śmiechu chory,
Pacjenta odwożą do dom,
Gdzie w pierzynie ciepłej legnie,
Nim ku nowym takim godom
Znowu latek dziesięć zbiegnie;
105A ci szelmy krakowianie
Dalej sobie łamią głowy,
Komu by tu wyrżnąć — panie —
Kawał «jubileuszowy».