1
I tak gryzie mnie jak weszka.
Gryzie duszę moją biedną
O co? to już wszystko jedno.
5Przyczyn jest ogromnie wiele
Na duszy jak i na ciele.
Coraz rzadziej mi się zdarzy,
Bym uśmichnął się na twarzy,
Ciągle myślę aż do skutku
10O moim dotkliwym smutku.
Patrzyć na cierpienia ludzi.
Czasem się nieszczęście stało,
Że dzieciątko robi biało.
15Ja się na to krzywię troszki
I daję skuteczne proszki,
Po których, mówię, że ono
Będzie robiło zielono.
Jeszcze bardziej bez nadziei
20
Z tą koleją bywa różnie:
Czasem komuś członki urżnie,
To znów dadzą znać o zmierzchu,
Że ktoś flaki ma na wierzchu;
25Wielka bywa rozmaitość
Rzeczy, które budzą litość.
Ja się znowu troszkę krzywię,
Jadę na lokomotywie,
To znów, naśladując giemzę
[1],
30Skaczę sobie w lot na bremzę
[2],
Myślę często tylko przy tem,
Żeby już być emerytem.
Innych zmartwień też jest sporo:
Lewą nogę rok mam chorą,
35Choć czyniłem to i owo,
Żeby ona była zdrową.
Ale najcięższa choroba
Jest dla mnie. . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
[3]