- Cierpienie: 1
- Grzeczność: 1
- Młodość: 1
- Ptak: 1
- Sen: 1
- Sielanka: 1
- Starość: 1
- Świt: 1
- Zdrowie: 1
Tadeusz Boy-ŻeleńskiSłówka (zbiór)W Karlsbadzie
1
Że byłem ptaszkiem małym:
Wstawałem bardzo wcześnie,
Zarówno z dzionkiem białym;
5
W czyściutkim, jasnym zdroju
Pluskałem dzióbek potem
I w adamowym stroju
Grzałem się w słonku złotem.
Robaczków drobnych kilka
10To było me śniadanko,
A potem — szczęścia chwilka
Z samiczką, mą kochanką.
I żyłem rad ogromnie
Wśród lubych tych igraszek,
15I każdy mówił o mnie:
Cóż to za miły ptaszek!
Tak mi się w nocy śniło,
Nim sen mi umknął z powiek,
I bardzo mi niemiło
20Zbudzić się jako człowiek…
*
A już, jak dobra wróżka,
Dziewczę niemiecką gwarą
Za łeb mnie ciągnie z łóżka.
25«Herr Doktor! schon ist sechse
[1]»
Mówi, ściągając koce,
«Hol' Teuf'l dich, alte Hexe
[2]»,
Z wdzięcznością jej mamrocę.
30Zgiąć was się próżno silę.
O, biedna ty ludzkości,
I za cóż cierpisz tyle!
MłodośćGdzieżeś jest, gdzieś niebogo,
Młodości ma kochana,
35Gdym władał każdą nogą
Już od samego rana!
Gdym stąpał lewą, prawą,
I myślał w mym obłędzie,
Że to me święte prawo,
40Że to tak zawsze będzie!
*
Słoneczko pierwsze cienie
Ledwie na ziemi kładzie,
A ja już me cierpienie
Wlokę po promenadzie.
45
Cóż tu za masa ludzi!
Cóż za zgiełk! Boże święty!
Jak tu się nikt nie nudzi,
Jak każdy jest zajęty!
Mężczyźni w sile wieku
50Z minami tęgich zuchów:
Ach, pociesz się, człowieku,
Patrząc na tylu druhów!
Ten, ów na lasce wsparty
Każdy przy swoim kubku —
55I kroczą w ciżbie zwartej
Pół….. przy pół…..
Jak wszystkim jedno w głowie,
Jedną myśl każden pieści:
I niechże mi kto powie,
60Że życiu braknie treści!
Jak tutaj się ocenia,
Jak tu się staje jasne,
Że celem wszech-stworzenia
Jest chronić zdrowie własne!
65I z łezką rzewną w oku
Pokornie staję w rzędzie,
Ślubując, iż co roku
Odtąd tak zawsze będzie…
*
O, czysty, jasny zdroju,
70Łagodnie alkaliczny,
O, źródło ty pokoju,
Nektarze ty mistyczny,
O, boski darze nieba,
Co wabisz nas rokrocznie,
75Ileż nabłądzić trzeba,
Nim się przy tobie spocznie!
Kto w tobie usta zmacza,
Ten czuje w tym momencie,
Jak mu się przeinacza
80Wszech-ziemskich spraw objęcie.
Wraz w piersi jego wzbiera
Zaświatów jakieś tchnienie
I życia rytm zamiera
Na jedno oka mgnienie.
85Kształt bliski w dal ucieka,
Kolorów tęcze bledną,
Opuszcza duch człowieka
Ziemi skorupę biedną.
Na mgławej płynąc fali,
90W obrazy senne patrzy,
Co gdzieś się topią w dali
W cień jakiś, coraz bladszy…
Tak u Mühlbruńskich zdroi
Wmieszany w ciżbę gwarną
95Zgłębiam tajń duszy mojej
Wieczności tchem ciężarną;
I choć dzieweczka młoda
Dłoń mi podsuwa z kubkiem,
Dziwno mi, że ta woda
100Mocno smakuje trupkiem…
W Karlsbadzie, we wrześniu 1911 r.