1Marzę często o tym wieku,
Gdy Zwierzę ginie w człowieku;
Gdy już żadna z ziemskich chuci
Władzy ducha nie ukróci.
5Jak to musi być przyjemnie!
Nic poza mną, wszystko we mnie:
Zmysłów swoich gęstą pianę
Zbierasz sobie jak śmietanę,
I rzucasz (czy to nie prościej?)
10Na ekran Nieskończoności.
Oczyszczony duch ulata
W harmonijne kręgi świata,
Dokoła człowiek spogląda,
Nic nie pragnie, nic nie żąda,
15W ciągłej ekstazie na jawie
Żyje się za bezcen prawie.
Żaden ciała popęd niski
Roboczego dnia nie kurczy,
20Nie zawadza w pracy twórczej;
Z pokoju, mocą tajemną,
Nie wygania cię w noc ciemną;
Gdzież tam! z niebiańskim spokojem
Siedzisz przy biureczku swojem,
25Huczy, dymi samowarek,
Ty równiutko, jak zegarek,
Zawsze z jednaką ochotą
Nizasz myśli nitkę złotą,
Uprawiasz swój interesik
30Pogodnie jak drugi Esik.
Od czasu ducha narodzin
Dzień podwoił liczbę godzin!
PodróżA cóż dopiero w podróży!
Żadna chwila się nie dłuży;
35Ląd, czy morze, ty bez przerwy
Zawsze masz spokojne nerwy;
Nie zachodzisz nigdy w głowę,
Jak blisko miasto portowe;
Nie stajesz calutki w pąsie
40Przy podejrzanym anonsie;
Bez żadnej myśli ubocznej,
Jak prosty świadek naoczny,
Badasz sobie obce kraje,
Zwyczaje i obyczaje,
45Oglądasz domy, ulice,
Zwiedzasz śliczne okolice,
Bez kłopotów, bez przykrości,
Bez dwuznacznych znajomości:
Nie zrozumie ta dzicz młoda,
50Co to za wściekła wygoda.
Ba, urągowisko czyste,
Ta niby prawda utarta,
Że tylko młodość coś warta.
55Przypomnij sobie, człowieku,
I czym ty byłeś w tym wieku?
Ślepe narzędzie przyrody,
Wszędzie gotowe po trosze
60Wściubić te swoje trzy grosze:
W szaleństwie gorszy od źwirząt,
Wprost już nie człowiek, lecz przyrząd!
O życiu, czy o kobiecie?
65Czy w tym pustym łbie się mieści,
Co znaczy powab niewieści?
Ta harmonia niesłychana,
Po to od Boga jej dana,
By iść przez świat niby święta,
70Uwielbiana i nietknięta,
Obca wszelkim ziemskim szałom,
Wieść ludzkość ku ideałom!
Czy taki młokos to czuje,
Czy zrozumie, uszanuje?
75On, co żyje jedną chętką:
Dużo, byle jak i prędko.
Inna rzecz, gdy już w nas cudnie
Nieczystość wszelka wychłódnie.
Wówczas, ach, wówczas dopiero,
80Wraz z tą najpiękniejszą erą,
— Wielu z panów mi to przyzna —
Żyć rozpoczyna mężczyzna:
Gdy z płci swojej niewolnika
Zmienia się w pana, w zwierzchnika;
85Gdy wolny od grubszych robót
Duch zażywa pełni swobód.
FlirtCzy zrozumie młoda głowa,
Co to na przykład rozmowa?
Gdy dwie płcie, zgoła odmienne,
90Wymieniają myśli cenne;
Słowo z słowem igra, skrzy się,
Fruwa jak piłka w tenisie,
Czasem leciutko dotyka
Misternego dwuznacznika,
95To paradoksem się mieni,
To liczko wstydem spłomieni;
Tylko dojrzali panowie.
A młody? głupie to, płoche,
100Tylko pobrudzi pończochę,
Bąka coś, pożal się Boże,
To znów kwaśny, nie w humorze,
Jedna myśl go ściga wszędzie:
Będzie… z tego, czy nie będzie.
105Nigdym pojąć nie był w stanie,
Jak to może bawić Panie.
Słowem, nie przesadzę wcale:
W podróży, czy w kryminale,
Przy pracy, czy przy zabawie,
110W każdej sytuacji prawie,
Czy przy politycznej misji,
Czy w teatralnej komisji,
Wiek dojrzały ma, bez blagi,
Tak oczywiste przewagi,
115Że życzę wam, bracia mili,
Byście go rychło dożyli.