- Anioł: 1
- Język: 1
- Poeta: 1 2
- Poezja: 1
- Starość: 1
Tadeusz Boy-ŻeleńskiSłówka (zbiór)Spowiedź poety
1
PoetaKiedy za oknem śnieg prószy
Lub szemrzą jesienne deszcze,
Naówczas w głąb własnej duszy
Chmurni wpatrują się wieszcze.
5
Myśl ich szybuje skrzydlata
Hen, nad wszechbytu gdzieś progiem,
A duch wyniosły się brata
Z sobą jedynie i z Bogiem.
Rozwiej się jakaś otwiera
10Nad niebios błękity szersza —
A skutek: u Gebethnera
Po kop.
[1] pięćdziesiąt od wiersza.
I mnie, choć biorę mniej słono,
Zdarza się w nocy czy za dnia,
15Że lica żarem mi spłoną,
Gdy duch sam siebie zapładnia;
Że lecę w nieziemskie kraje,
Że skrzydeł dwojgiem u ramion,
I, krótko mówiąc, doznaję
20Natchnienia klasycznych znamion.
Lecz, ach, gdy pruję powietrze
W sferyczną wsłuchany ciszę,
I duch mój z wolna na wietrze
Nad jaźnią mą się kołysze,
25
Gdy spojrzę z kresów wieczności
Na moją nędzę przyziemną,
Gorzki żal w piersi mej gości
I w oczach od łez mi ciemno.
30Przelotnej ziemskiej pielgrzymki,
Tym bardziej w sercu mam za nic
Te moje mizerne rymki.
Młodości rozmach bezczelny
W chłodną rozwagę się zmienia
35I w duszy, przedtem tak dzielnej,
Lęgną się hydry zwątpienia.
PoetaMyśli w pytajnik się pletą
I w głowie zamęt mi czynią,
Czy jestem bożym poetą,
40Czy tylko zwyczajną świnią…?
Czy jestem tańczącym faunem
Na gaju świętego zrębie,
Czy tylko cyrkowym klaunem,
Co sam się pierze po gębie…?
45
Czym owoc duszy mej rodził
W żywota pobożnych mękach,
Czym tylko figlarnie chodził
Po jasnym świecie na rękach…?
Czy, jak mi radził pan Galle,
50Byłem jak Bajron i Dante,
Czy tylko w pustoty szale
Składałem śpiwki galante…?
I duch mój sztywne ramiona
Pręży w mrok szary i mglisty
55I w piersiach łka coś i kona,
I chwytam za papier czysty.
PoezjaPo głowie mi się coś roi,
W sercu coś kwili, coś gęga,
I śnię już w tęsknocie mojej,
60Że się coś «serio» wylęga.
Ale na próżno się silę,
Czas trawię na wzlotów próbę,
Na papier płyną co chwilę
Słowa niechlujne i grube.
65Wdzięczą się do mnie tak świeże
Jak piersi młodych dziewczątek
I chęć obłędna mnie bierze
W mych natchnień wcielić je wątek.
Szeregiem mienią się długim
70Niby błyszczące klejnoty,
I chciałbym, jedno po drugim,
Na łańcuch nizać je złoty.
Kuszą mnie czarem niezdrowym:
Im które z nich jest plugawsze,
75Tym bardziej w kształcie spiżowym
Chciałbym je zakuć na zawsze.
I patrzę na swoje płody,
I żądzą przewrotną płonę,
I ryczę jak Orang młody,
80Gdy gwałci polską matronę.
Próżno się kajam i bronię
Dręczony pokus torturą,
Próżno w dróg mlecznych ogonie
Oczyścić chciałbym me pióro,
85
Przy świętej poezji chramie
Nie wpuszcza piosenki mojej
I mówi: pudziesz, ty chamie!
I tak się tułam po świecie,
90I żal i smutek mnie dławią,
Żem jest jak nieślubne dziecię,
Z którym się grzeczne nie bawią.
Trudno, choć dola ma twarda,
W bezsilnej miotać się złości:
95Zostaje dumna pogarda,
Lub apel do potomności;
A jeślim gwary ojczystej
Choć jeden zbogacił klawisz
Ty mnie od hańby wieczystej,
100O mowo polska, wybawisz.